Czasu coraz mniej, więc wybieramy ostatni zapolarny punkt, najdalej wysunięty na północ Półwysep Rybaczu nad M. Barentsa. Lasów już nie ma, tylko brzózki, które zamieniły się w krzaki, i góry pokryte skałami, mchami i porostami.
Zatrzymujemy się przy pomniku pamięci inwazji wojsk niemiecko-fińskich na ZSRR w 1941r. Trochę historycznych informacji; "realizując pierwszy etap operacji „Silberfuchs” – operację „Renntier” (renifer) wojska niemieckie zaatakowały pozycje Armii Czerwonej na granicy fińskiej, w okręgu Petsamo. W odpowiedzi, 25 czerwca 1941 radzieckie bombowce zbombardowały fińskie miasta. W reakcji na te wydarzenia, Finlandia wypowiedziała ZSRR wojnę, a połączone siły niemiecko-fińskie 28 czerwca rozpoczęły drugą fazę wspólnego planu, operację „Platinfuchs”, marszem na Murmańsk. Na południowym odcinku frontu armia fińska przygotowywała się do odbicia ziem utraconych w czasie wojny zimowej. Pomiędzy lipcem a wrześniem 1941 roku oddziały fińskie zajęły tereny utracone podczas wojny zimowej, co skutkowało prawie trzyletnim administrowaniem Finów we Wschodniej Karelii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Atak_Niemiec_na_ZSRR)
Jedziemy drogą prowadząca na miejscowość Zapolarny i raptem na wzgórzu zauważamy wielki biały radar - no to trzeba podjechać. Na wzgórzu rozpościera się porzucona baza wojskowa. Popalone baraki, druty, koła kamazów, a w tle wielka biała kopuła radaru.
Tuż przed skrętem na nasz Półwysep zatrzymują nas wojskowe rogatki. Andriej coś wspominał, ze wjazd w rejon Zapolarny jest ograniczony ze względu na manewry Marynarki Wojennej na morzu. Wojskowi proszą o paszporty, chłopaki z tyłu krzyczą, że my na ryby, że wędki mają i szlaban bezproblemowo się otwiera... Jesteśmy z Maćkiem trochę w szoku zawsze było mnóstwo pytań po co na co i dlaczego, a tutaj takie wyluzowanie rosyjskich wojskowych :) jest postęp :) Wjeżdżamy na bezdroża wzdłuż dopływu M.Barentsa. Po chwili droga jest z dziurami jakby to były okopy. Może to pozostałość po starciach żołnierzy radzieckich z Finami i Norwegami podczas II Wojny Światowej w tym rejonie. Bujamy się z zawrotną prędkością 10km/h. Wjeżdżamy coraz wyżej na skaliste wzgórza pokryte bladozielonymi porostami mieniącymi się w popołudniowym słońcu. A wszystko odbija się w tafli jezior, która tam się znajdują. Ten surowy krajobraz jest porażający.
Landek 5km/h wspina się coraz wyżej i wyżej w przepaściach zauważamy wraki samochodów, a obok nagrobki z przyczepioną kierownicą ku pamięci tych, którzy tutaj zginęli. W końcu przed naszymi oczami wyłania się wielka zatoka i po horyzont rozpościera się Morze Barentsa. Morze Barentsa jeszcze w 1853r było nazywane Morzem Murmańskim.
To jest idealne miejsce na nocleg. Obok nad brzegiem budują się przyszłe dacze wypoczynkowe dla Rosjan. Temperatura 3 stopni szybko motywuje nas do przygotowania kolacji - ryż gotujemy na słonej wodzie M.Barentsa. Nie było to zbyt rozsądne, biorąc pod uwagę,że Morze Barentsa posiada wysokie wskaźniki zanieczyszczenie odpadami radioaktywnymi. Na dodatek niecałe 80km w linii prostej od nas czaiło się jedno z największych zagrożeń ekologicznych na północnych morzach - rozpadający się wrak rosyjskiego okrętu podwodnego K-159 z 800kg wypalonego paliwa uranowego. K-159 był jednym z pierwszych radzieckich okrętów podwodnych z napędem atomowym . Zatonął w 2003r razem z 9 członkami załogi podczas holowania do wojskowych zakładów utylizacyjnych w Polarnym.
Chłopakom udało się znaleźć drewniane odpady z budowy, więc i ognisko udało sie rozpalić. Z lodowatym powiewem od morza przyszły opady deszczu ze śniegiem. Woda na namiotach zamieniła sie w bryłki lodu - temperatura z pewnością jest poniżej zera jest naprawdę polarnie bryyy. Poszłam do namiotu zawinąć się w ciepły puchowy śpiwór, gdy słyszę okrzyki chłopaków: jest zorza zorza!!! i słyszę pstrykanie aparatów. Rzeczywiście po niebie przesuwają się zielone obłoki zorzy polarnej - jest zjawiskowo. Na jej tle przelatuje ogromny nietoperz - rozpiętość skrzydeł z pół metra miał...
Polarna noc dla niektórych skończyła się na walce z zimnem - Maciek ostatecznie zasnął, gdy założył do spania grubą kurtkę puchową. Volen także zaliczył kilkuwarstwowe ubieranie. Rano przy składaniu namiotów okazało się, że pod podłogą mamy małych towarzyszy - lemingi, które sobie upodobały zielone namioty Fjorda i za nic nie chciały opuścić swojego nowego domku. Pewnie na nie poluje kołujący nad nami ptak drapieżny w biało - czarnym upierzeniu.
Było zimno bardzo zimno o |
Wschód słońca nad Morzem Barenstsa |
Lemingi atakują !!! |
Globtrek też z nami jest |
Podwodny świat Morza Barentsa by Ricoh WG-4 |
Ricoh WG-4 daje radę focić z zimnych otchłani Morza Barentsa |
Dziś na wyjeździe z Półwyspu powitała nas płatkami śniegu zima. Rosjanie machali do nas z wódką na rozgrzanie, ale Volen co zawsze nakłania do integracji nakazał jechać dalej, bo nigdy nie wyjedziemy z tego polarnego pustkowia.
Niektórzy nigdy nie opuścili nigdy tego pustkowia |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz