Szóstego
września w końcu wróciły do nas upragnione paszporty. Agencja NatPol
spisała się bardzo dobrze, a Krzysiek z AdFactory przyczynił się do ich szybkiego dostarczenia, tak byśmy do tej pory kwitli
w Kirgistanie
i planowali budowę jurty :p Za namowa Krzyska wybraliśmy trasę do Astany - argumentem "za" była asfaltowa droga, a
nie rozjeżdżony
step. Wybraliśmy przejście graniczne w Qurday 25km od Bishkeku.
Kolejka była długa, na obu granicach spędziliśmy prawie 4h. Odprawa
była prawie bezproblemowa, jedynie kirgiscy celnicy przyczepili
się do braku deklaracji celnej, której nie otrzymaliśmy w Sary
Tash. Tamtejsi pogranicznicy uparli się, ze nie muszą jej wydawać,
pomimo nalegań Maćka - "Nie nada, to nie nada".
Tutaj oczywiście
okazała się obowiązkowa, ale zrzucenie winy na Sary Tash poskutkowalo
i zostało nam odpuszczone. Nasi znajomi Australijczycy mieli
miej szczęścia i zapłacili za to 20$ łapowki. Kazachscy celnicy mieli
ochotę na opróżnienie
przez nas całego auta i wysłanie na rentgen, ale gdy zobaczyli
jak się powoli do tego zabieramy i uginamy się od ciężaru pierwszego
worka (specjalnie odegrana scenka) - odpuścili. :) "Welcome
in Kazachstan".Wyjazd z granicy mieliśmy z honorami - jeden z pogranicznikow
wyprężyłl się na baczność i zasalutował :)
Po stronie kazachskiej
nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami od razu
kupiliśmy ubezpieczenie
na auto. Co ciekawe w agencjach można targowć cenę tak się kręci business w Kazachstanie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz