7 czerwca
Przekroczyliśmy po ok. 4h granicę polsko – ukraińską, ponieważ
było już po 23 zaczęliśmy szukać noclegu. Był tylko jeden
problem – z jednej i drugiej strony były podmokłe tereny.
Najlepszym wyborem była zatoczka przy drodze, gdzie na asfalcie
postawiliśmy nasze namioty. Miny rannych kierowców mijających
nasze obozowisko były bezcenne :P
Ukrainę ze względu na
goniący nas czas potraktowaliśmy tranzytowo. Po naszych
wcześniejszych doświadczeniach z ukraińskimi drogami
spodziewaliśmy się najgorszego – dziur w asfalcie jak po
bombardowaniu... Myślimy za chwilę się zacznie "dziurawy armagedon"... Wjeżdżamy a tutaj idealnie, gładki asfalt na
ładnej, dwupasmowej drodze expresowej otoczony z dwóch stron
bezkresnymi zielonymi polami i tak prawie przez całą Ukrainę.
Dodatkowym plusem jest mała ilość kontroli drogowych. Jednak i one
nas nie ominęły. Pierwsza poszła bezproblemowo – "ogniodusiciel"
i apteczka były na pokładzie.
Ale żeby nie było tak
pięknie wkrótce zobaczyliśmy przed sobą wielkiego, czarnego Cumulonimbusa. W miarę zbliżania się do niego ujrzeliśmy ścianę
wody, która uderzyła w nas z całą swoją siłą, widoczność
momentalnie spadła do prawie zera, wycieraczki nie nadążały z
usuwaniem wody, a grad wielkości wiśni sprawił, że zaczęliśmy
drżeć z przerażenia o przednią szybę Ładziny. Nie pozostało
nam nic innego jak jechać 15km/h z włączonymi światłami
awaryjnymi i z duszą na ramieniu przedzierać się przez nawałnicę.
Na szczęście nic nie może trwać wiecznie i udało się nam wyrwać
z objęć gromowładcy i dalej ruszyliśmy na wschód, gdzie ponoć
istnieje jakaś cywilizacja...
9 czerwca był
wyjątkowym dniem... Maciek zdecydował się na skorzystanie z
najdroższej w swoim życiu informacji turystycznej – mandat w wysokości 50$ i 200HR stargowane z taryfikatorowego 1000HR + zabrania
prawa jazdy. A za co? Za przejazd na czerwonym świetle, problem w
tym, że sygnalizator ledwo świecił tym czerwonym blaskiem – taki
"sygnalizator widmo". W ramach bonusa pan policjant
pokierował nas jak zgrabnie przemknąć obok miasta, a nawet zapisał
wszystko na karteczce. Następnego dnia Janusz pozazdrościł Maćkowi
jego szczodrości we wspieraniu ukraińskiej drogówki i oddał 20$
:) ( za jazdę lewym pasem na dwupasmówce).
Ukraiński nocleg za Kijowem |
Lenin wiecznie żywy |
Prawie step |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz