czwartek, 25 lipca 2013

Kirgistan – part 7 – z przełęczy na przełęcz – z Song – Kol do Osh 21 -25.07



Nadszedł czas opuścić raj na ziemi Song-Kol i ruszyć dalej w kierunku Osh. Za radą Adventure Factory wybraliśmy zjazd na Ak-Tal. Była to jedna z lepszych decyzji. We mgle dostaliśmy się na przełęcz Moldo-Ashuu, a potem z rowianych chmur ukazała się dolina wyjęta jak z naszych Tatr, a mglista pogoda tworzyła tatrzański klimat. Za Ak-Tal pojawiły się wzgórza zbudowane z piaskowców, co dawało istnie marsjański krajobraz. Po szutrowych zakosach wdrapaliśmy się na kolejną przełęcz, a za nią jak za pstryknięciem palcami, kolejny całkiem inny krajobraz przypominający amerykańskie kaniony z Red Rocks. Mapa wskazywała nam w dolinie 5 wiosek, liczyliśmy na kupno chleba, a tu pierwsza wioska to jeden dom, druga i trzecia to pustostany,a czwarta jako tako była tylko, że sklep był zaopatrzony głównie w wódkę. Zwątpiliśmy. Na podjeździe przed Kazarman spotkaliśmy polkich rowerzystów Jacka i Anię, którzy okazali się mega pozytywnymi sakwiarzami i razem rozbiliśmy obóz na nocleg. Niva tym razem miała towarzystwo dwukołowych maszyn Kony i Gianta. Kazarman przyniosło nam wspinanie się pośród mieniących się zielenią gór na wysoką Koldema Pass. Była to chyba dla naszej Nivy najbardziej stroma wspinaczka. Droga była wąska, kamienista, z jednej strony skały , z drugiej urwiste zbocza, czasami urozmaicone wyrwą, z której można było zobaczyć kilusetmetrowe przepaści. Maciek dzielnie brał każdy zakręt, choć czasami zerkając w bok, stwierdzał, że przydałaby się pięćdziesiątka dla odwagi :) Lonely Planet opisuje, że ich Niva stanęła 27 razy , a Nasza tylko raz :) Top Gear powinien zrobić tutaj odcinek specjalny, jak już zrobili jedne na Drodze Śmierci w Ameryce Południowej nie powinni się rozczarować kirgiską trasą. Zjazd był tak eksteremalny jak podjazd i zaprowadził nas do miodem płynącej doliny Fergana. Nasz nocleg był nie lada atrakcją dla miejscowych dzieci, które były bardzo nami zainteresowane i bardzi ucieszyły się ze smyczy Polskiego Klubu Przygody. Rano zostaliśmy zaproszenie na śniadanie z chlebem, domową śmietaną, suszone z mleka serki – kuruk, czaj i oczywiście kumys – 2 czaszki na glowę wypiliśmy opróćz kierowcy Maćka :) Krajobraz wylotu z doliny jak za skinieniem magicznej różdżki zaczął przypominać Bieszczady, a potem z Wyżyną Lubelską z mnóstwem pół uprawnych.

 
Mglista Niva


Takie tam ze zjazdu

Cos tatrzanskiego w tym jest ?





Polski Klub Przygody z marsjanskim krajobrazem :)



Amerykanskie kaniony?

Oto dlaczego jezdzic rowerem a nie samochodem :) Megapozytywna para polskich sakwiarzy z Poznania :)


To zaczynamy nasza kirgiska droge ekstremalna :)

Konkurs rzucania kamieni do rzeki

Przyszly mlody Gdanszczanin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz