Nadszedł czas opuścić
raj na ziemi Song-Kol i ruszyć dalej w kierunku Osh. Za radą Adventure Factory
wybraliśmy zjazd na Ak-Tal. Była to jedna z lepszych decyzji. We mgle dostaliśmy
się na przełęcz Moldo-Ashuu, a potem z rowianych chmur ukazała się dolina wyjęta
jak z naszych Tatr, a mglista pogoda tworzyła tatrzański klimat. Za Ak-Tal
pojawiły się wzgórza zbudowane z piaskowców, co dawało istnie marsjański
krajobraz. Po szutrowych zakosach wdrapaliśmy się na kolejną przełęcz, a za nią
jak za pstryknięciem palcami, kolejny całkiem inny krajobraz przypominający
amerykańskie kaniony z Red Rocks. Mapa wskazywała nam w dolinie 5 wiosek,
liczyliśmy na kupno chleba, a tu pierwsza wioska to jeden dom, druga i trzecia
to pustostany,a czwarta jako tako była tylko, że sklep był zaopatrzony głównie
w wódkę. Zwątpiliśmy. Na podjeździe przed Kazarman spotkaliśmy polkich
rowerzystów Jacka i Anię, którzy okazali się mega pozytywnymi sakwiarzami i
razem rozbiliśmy obóz na nocleg. Niva tym razem miała towarzystwo dwukołowych
maszyn Kony i Gianta. Kazarman przyniosło nam wspinanie się pośród mieniących
się zielenią gór na wysoką Koldema Pass. Była to chyba dla naszej Nivy
najbardziej stroma wspinaczka. Droga była wąska, kamienista, z jednej strony
skały , z drugiej urwiste zbocza, czasami urozmaicone wyrwą, z której można było
zobaczyć kilusetmetrowe przepaści. Maciek dzielnie brał każdy zakręt, choć
czasami zerkając w bok, stwierdzał, że przydałaby się pięćdziesiątka dla odwagi
:) Lonely Planet opisuje, że ich Niva stanęła 27 razy , a Nasza tylko raz :)
Top Gear powinien zrobić tutaj odcinek specjalny, jak już zrobili jedne na
Drodze Śmierci w Ameryce Południowej nie powinni się rozczarować kirgiską trasą.
Zjazd był tak eksteremalny jak podjazd i zaprowadził nas do miodem płynącej
doliny Fergana. Nasz nocleg był nie lada atrakcją dla miejscowych dzieci, które
były bardzo nami zainteresowane i bardzi ucieszyły się ze smyczy Polskiego
Klubu Przygody. Rano zostaliśmy zaproszenie na śniadanie z chlebem, domową śmietaną,
suszone z mleka serki – kuruk, czaj i oczywiście kumys – 2 czaszki na glowę
wypiliśmy opróćz kierowcy Maćka :) Krajobraz wylotu z doliny jak za skinieniem
magicznej różdżki zaczął przypominać Bieszczady, a potem z Wyżyną Lubelską z
mnóstwem pół uprawnych.
|
Mglista Niva |
|
Takie tam ze zjazdu |
|
Cos tatrzanskiego w tym jest ? |
|
Polski Klub Przygody z marsjanskim krajobrazem :) |
|
Amerykanskie kaniony? |
|
Oto dlaczego jezdzic rowerem a nie samochodem :) Megapozytywna para polskich sakwiarzy z Poznania :) |
|
To zaczynamy nasza kirgiska droge ekstremalna :) |
|
Konkurs rzucania kamieni do rzeki |
|
Przyszly mlody Gdanszczanin |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz