Niva zostala pod opieka Wasila w Guesthousie, gdyz na 100$ za wjazd do Afganistanu nie moglismy sobie pozwolic. Na slynnny most w Iskhashim, ktory jest granica miedzy Tadzykistanem, a Afganistanem przybylismy o 13.30 i powitala nas zamknieta brama. Okazalo sie, ze pogranicznicy afganscy nie pracuja ze wzgledu na ramadan !!! i nie jest pewne czy dzis zostanie otwarta !!! Pogranicznik tadzycki zaoferowal "pomoc" dzwoniac do Afganczykow - "granica moze byc otwarta za 100$"!!! Prychnelismy ze smiechem i postanowilismy czekac, spedzajac czas na milej pogawedce z policjantami lapiacymi kierowcow. Zaobserwowalismy, ze albo zatrzymuja przyjaciol na pogawedki, albo marszutki na wyludzenie kilku somini, albo stara ciezarowke z ktorej spuszaja paliwo do swojego UAZa, jest takze ostatnia mozliwosc, ze na gwizdek policjanta samochod nie zatrzymuje sie i jedzie beztrosko dalej. Trzy godziny pozniej bez 100$ lapowki zostalismy wpuszczeni na granicei zaczely sie problemy... Nie mielismy karty migracyjnej, o ktorej do tej pory nie wiedzielismy i ktorej na wjezdzie nie dali nam leniwcy z Karyl-Art. Pogranicznika nie interesowalo, ze to blad ich sluzb. Przyjelismy z Mackiem stara, sprawdzona metode - zrobienie afery miedzy soba z duza iloscia polskich przeklenstw. Podzialalo i uslyszelismy, ze za 10$ od osoby zapomna o kartach ( 5$ dla Tadzyka i 5$ dla Afganczyka). Uslyszelismy przy tym wszystkim teksty w stylu: "Jezeli masz pieniadze, nie masz problemow, jezeli nie masz, to masz problem.", "Granica zostala specjalnie otwarta" ( bzdura ), "Jak jestesmy turystami to musimy byc bogaci" itp. Uznalismy, ze to juz jest szczyt bezczelnosci i jezeli tak nas traktuja to zabieramy paszpoty, wracamy i idziemy zglosic na policje probe wyludzenia lapowki. Mina pogranicznika byla bezcenna, schowal sie za lada i wystawil pieczatki :) Na afganskiej granicy nie bylo przyjemniej, przypomniano nam o ramadanie i ze 2 pogranicznikow musialo specjalnie ruszyc sie ze swoich lozek, potem nasze plecaki zostaly gruntownie przetrzepane wlacznie z otwieraniem i wachaniem kremow i butelek wody. W koncu bylismy na afganskiej ziemii. Nie skorzystalismy z oferty podwiezienia 6km za 30$ do miasteczka - jeszcze mielismy sie przekonac , ze ceny transportu w Afganistanie sa z kosmosu. Powoli z ciezkimi plecakami, dreptalismy, wsrod pol i poczulismy sie jakbysmy trafili do innego swiata: zasmarkane dzieci nie podbiegaly do nas i nie machaly, tylko patrzyly swymi wielkimi, wystarszonymi oczami, w oddali pracowali ludzie w polu ( tylko z lopata i sierpem w reku), mijajacy nas mezczyzni wszyscy byli ubrane w tradycyjne dlugie koszule, szerokie spodnie i kamizelki lub marynarki witali sie Salam, ale sie nie usmiechali, a wszystkie kobiety byly ubrane w niebieskie burki i nerwowo sie ogladaly czy przypadkiem nie probujemy zrobic zdjecia. W koncu dotarlismy do centrum Iskhashim - na kazdym rogu zapadlej wioski posrod niczego, stali, uzbrojeni w granatniki i Kalasznikowy wojskowi i policjanci, niezyczliwe spojrzenia ludzi z okolicznych sklepow i dwoch cwaiaczkow, ktorym odmowilismy guesthousu, straszacy Talibami w hotelu w Ikhashim. Nie tego spodziewalismy sie, po spokojnych, goscinnych muzulmanskich mieszkancach Wakhanu, zblizajacy sie zmrok nie poprawial nam humoru. Pomysl spania pod namiotem upadl natychmiast, zreszta lokalsi tez starszyli. Postanowilismy znalezc nocleg, a nastepnego dnia zalatwic formalnosci pozwolenia wejscia do Wakhanu i ruszyc dalej od tej nieprzyjemej atmosfery. Guesthouse Marco Polo znalazl sie szybko i stargowalismy cene z 30$/os z jedzeniem na 5$ bez jedzenia. Jak znalezc guesthouse w Iskhashim - poznacie po drutach kolczastych na murach ... W swietle dnia Iskhashim sprawialo wrazenie przyjazniejszego, choc caly czas mielismy wrazenie, ze nie jestesmy mile widziani. Zalatwienie pozwolenia do Wachanu jest nie malym wyzwaniem - najpierw rejestracja w "District Bakshan" - w budynku schowanym za bazarami - znow zamkniety i laskawie otwarty w Ramadan. Zostalismy poinformowani o wymogu zlozenia 7 kopii paszportu i 4 zdjec !!! Maciek poszedl znalezc ksero, a ja w tym czasie wypelnialam formularze. W pol godz. ogarnelismy papiery i wtedy nastalo ponad 3h czekania na to az, urzednicy dostana podpis przelozonego. RAMADAN. Ostatni dzien. W tym czasie zdazylismy poznac Niemieckiego przewodnika, ktory przyjechal na rozpoznanie przed przyjazdem brytyjskiej wycieczki. Mial przyjemnosc byc w Afganistanie kilka razy i jak stwierdzil to nie wrocilby do tego kraju, gdyby nie pieniadze oferowane za guidowanie, a Kabul uznal z najgorsze miasto na swiecie w jakim byl. Cos w tym musi byc... Po podpisach, otrzymaniu kart migracyjnych ( bylismy 105 i 106 turysta w Afganistanie w tym roku ), zaplaceniu 10$ ( bezdyskusyjnie), ruszylismy do policji z kopiami papierow i zdjec, a potem do pogranicznikow po upragnione pozwolenie na Wakhan. " Teraz nie ma szns" RAMADAN! " Za 2 godziny". Pomyslelismy, a gdyby tak w Wielki Post sparalizowac cala polska biurokracje ? !!! Przed 16 mielismy w reku "pozwolenie" - w ramach wyjasnien odrecznie napisany w Dari list na swistku papieru - nawet bez pieczatki !!! Co za kraj ! Na koniec dnia chlopiec na bazarze probowal nam sprzedac Cole + ciastka za 400 Afgani - ok 10 $ !!! Ciezko nam to opisac i wytlumaczyc - w Iskhashim czujemy sie nie swojo, tutaj jakby cos wisialo w powietrzu - Afganistan jak na razie jest dla nas jednym wielkim rozczarowaniem, a wydostaniemy sie dopiero w niedziele jak skonczy sie swietowanie Ramadanu. 4 DNI !!!
|
Czekania czas rozpoczac ... |
|
Ziemia afganska pod stopami |
|
Druty kolczaste na murach gusthousu |
|
Byl woz opancerzony i wkopal sie w ziemie |
|
Ulice Iskhashim |
|
Jeden z nielicznych usmiechnietych Afganczykow |
|
Pozwolenie do Korytarza Wakhanskiego |
|
Karta migracyjna |
|
Rajstopy czy to nie pornografia ?! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz