Po wczesnej pobodce dzien po zakonczeniu swietowaniu Ramadanu wiedzac, ze granica moze byc czynna tylko do 12 z nadzieja, radosnie spogladajac w przyszlosc ruszylismy na naszych obolalych nogach w kierunku granicy. Poltora godzinny marsz zostal przerwany przez pogranicznika, zatrzymujacego nas i laczacego sie pilnie przez radio...Wkrotce pojawil sie tlumacz ( ledwo mowiacy po angielsku) informujac, ze granica jest zamknieta !!! Dlaczego? Nie Ramadan - prozaicznie niedziela - dzien wolny w Tadzykistanie. Chcac oszczedzic sily i pieniadze postanowilismy spedzic reszte dnia i noc w namiocie nieopodal granicy. W momencie, gdy usiedlismy w cieniu drzew, i widzac nasze zamiary pozostania pojawil sie nieumundurowany urzednik ( pogranicznik?!) wygladal jak Freddy Mercury do tego siateczkowana koszulka pod rozpieta szala i wielki czerwony sygnet. Zostalismy przez niego ostrzezeni, ze "lepiej bedzie dla nas, dla naszych rodzin i dla nich, jezeli opuscimy okoliczny teren. Motywowali to, mozliwoscia zastrzelenia przez nocny patrol za co nie chca brac odpowiedzialnosci. Odradzono nam ponownie, jak wiekszosc lokalsow spanie pod namiotem gdziekolwiek w rejonie, poniewaz jest niebezpiecznie. Problem polegal na tym, ze przekaz byl ewidentnie zastraszajacy. Dodatkowo z niewiadomych nam do tej pory zostalismy sfotografowani prywatnym telefonem Freddiego ? :/ Czy trafilismy do afganskich kartotek za siedzenie pod drzewem w poblizu granicy? Lekko wystarszeni zawrocilismy w mordercza droge do Iskhashim. Po drodze spotkalismy jednego z milszych pogranicznikow, ktory szeptem, rozgladajac sie na boki zaproponowal nam goscine i umowilismy sie na 17 przy bazarze. Bylismy z powrotem w centrum i usiedlismy na laczce przy bazarze z widokiem na piekny Pamir. Przyzwyczajeni nie zwracalismy uwagi na gapiacych sie na nas ludzi, obserwowalismy zycie Iskhashim - kobiety zaciagajace burki przed wejsciem do miasta, nawet dwie osoby zapytaly czy nie potrzebujemy pomocy. Za postep mozna uznac mila pogawedke z dwoma Afganczykami, ktora przerwalo pojawienie sie ciemnobrodego Afganczyka w turbanie z rozbieganym wzrokiem - Taliba. Poczatkowo pomyslelismy, ze znow miejscowi wkrecaja, przeciez Talibowie nie zapuszczaja sie w te rejony, a jednak... miny miejscowych pelne oburzenia i ich ostra wymiana miedzy soba, utwierdzily nas w przekonaniu, ze jednak to nie sa zarty o Talibach. Zostalismy zapewnieni, ze wojsko ma wszystko pod kontrola i czasem ostatbnimi czasy pojedyncze osobniki przyjezdzaja sie pokrecic po miescie. Byla 18.30 sloncze zaczelo zachodzi, a nasz czlowiek od gosciny sie nie pojawil... Wrocilismy z powrotem do Marco Polo z utesknieniem czekajac jutra...
Czytajac nasze odczucia moze burzymy wasze idealistyczne wyobrazenia o Wachanie, moze konfrontujemy z waszymi wachanskimi doswiadczeniami podrozniczymi, moze trafilismy w zlym czasie, moze za dlugo mielismi stycznosc z codziennoscia w Iskhashim, a moze w Afganistanie,a przy tym Wachanie z roku na rok sytuacja sie znow pogarsza ( jak twierdzi wielu napotkanych podroznikow jezdzacych po Afganie ). Wedlug nas im dalej od miasta, wglab korytarza tym lepiej i pewnie mielibysmy inne odczucia, gdybysmy przemkneli na rowerach, motorach lub jeepach, a nie szli pieszo majac ze wszystkim bezposredni kontakt. Idealny turysta do Wachanu to ten co ma plik dolarow, zaplaci za taxi z granicy do centrum, z oplaconym przewodnikiem przemknie przez biurokracje i klimatyzowana terenowka odjedzie podziwiac piekno Wachanu. My zobaczylismy drugie oblicze Afganistanu, moze maly zalazek i odczulismy na wlasnej skorze, ze reklamowany jako super bezpieczny Wachan nalezy do kraju ogarnietego konfliktem i moze nalezy poczekac na czasy sielanki, ktora w najblizszym czasie z pewnoscia niestety nie nastapi...
P.S Dla wybierajacych sie do Afganistanu przez Iskhashim - sprawa otwarcia granicy jest luzna, odradzamy po naszych doswiadczeniach czas Ramadanu Granica po stronie afganskiej jest otwarta od 9 do 11 i od 14 do 16, a po stronie tadzyckiej od 8 do 12 i od 14 do 18, niedziele nieczynna, w czasie Ramadanu rzadzi sie swoimi prawami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz